Poziomem wyżsi niż inteligencja

Przemysław Kucharczak

publikacja 09.11.2013 11:09

Około 150 bezdomnych wyjechało z Katowic z pielgrzymką na Jasną Górę.

Poziomem wyżsi niż inteligencja Bezdomni ruszyli na pielgrzymkę sprzed katowickiego klasztoru sióstr Misjonarek Miłości przy ul. Krasińskiego Przemysław Kucharczak /GN

To podopieczni Caritas Archidiecezji Katowickiej oraz sióstr Misjonarek Miłości z Katowic. Biorą udział w VIII Ogólnopolskiej Pielgrzymce Osób Bezdomnych na Jasną Górę. Sprzd katowickiego klasztoru sióstr Misjonarek Miłości 9 listopada zabrały ich cztery autokary.

 – Ich poziom życia duchowego jest wyższy niż inteligencji – powiedział nam ks. dr Witold Kania, teolog i kapelan Rycerzy Kolumba w archidiecezji katowickiej, który przyszedł pożegnać wyjeżdżających do Matki Bożej bezdomnych. Kilka lat temu miał okazję prowadzić dla bezdomnych rekolekcje. – Poziom aktywności w czasie tych rekolekcji był nieporównywalny z innymi. Oni niczego nie udają, a w ich podejściu do życia jest pewien rodzaj prostoty. Ktoś powie, że to prostota prymitywna, ale tak wcale nie jest. Bez idealizowania ich mogę powiedzieć, że oni niczego nie robią na 50 proc. Wszystko robią na 100 proc.: i jeśli piją, i kiedy śpiewają, i wtedy, kiedy się modlą – ocenia.

Pytani przez „Gościa” bezdomni, po co jadą na Jasną Górę, odpowiadali, że chcą się tam pomodlić. Zapewne dla wielu z nich ma znaczenie, że mają zorganizowany cały dzień i zapewniony obiad, jednak nie jest to oderwane od motywacji religijnej. A dla wielu potrzeba modlitwy w jasnogórskim sanktuarium jest na pierwszym miejscu. Stanisław pojechał tam już po raz kolejny. – Kiedy wchodzę na Jasną Górę, czuję taką lekkość. Jakby wszystko ze mnie spadło – powiedział nam. – Dla mnie było ważnym wydarzeniem, kiedy obraz Matki Bożej się odsłaniał. Ja już jeździłem kilka razy na Jasną Górę, ale na pielgrzymce bezdomnych po raz pierwszy byłem w bezpośredniej bliskości odsłanianego obrazu – tłumaczył.

Pan Stanisław jest alkoholikiem, ale teraz już trzeźwiejącym. Od półtora roku mieszka w domu prowadzonym przez "kalkutki", czyli siostry Misjonarki Miłości. Przedtem spał u kolegów albo po strychach. Z wykształcenia jest murarzem, pracował też jako górnik pod ziemią i jako palacz w hucie. Jego problemy z nałogiem, które doprowadziły go do bezdomności, zaczęły się w 2004 roku, po konflikcie z konkubiną. – Pobyt u sióstr bardzo mnie zmienił, dużo się też tu o sobie dowiedziałem. A na tej pielgrzymce najważniejsza dla mnie jest modlitwa: za siebie, za bliskich, za osoby chore i uzależnione – powiedział nam.