Zawód „Nila”: kolejarz

Marta Sudnik-Paluch

|

Gość Katowicki 14/2013

publikacja 04.04.2013 00:15

Rodzina gen. Augusta Emila Fieldorfa do końca wierzyła, że wyrok śmierci nie został wykonany. Byli przekonani, że został wywieziony w głąb Rosji i niebawem wróci.

 Wernisaż cieszył się dużym zainteresowaniem wśród osób w każdym wieku Wernisaż cieszył się dużym zainteresowaniem wśród osób w każdym wieku
Marta Sudnik-Paluch

Miał mieć Emil na pierwsze imię, ale nie zgodził się ksiądz, który mu udzielał chrztu. Argumentował, że nie ma takiego świętego. Dlatego został Augustem Emilem. To spowodowało bałagan w dokumentacji – czasem był Emilem Fieldorfem, a czasem Augustem. To jednak nie zmienia faktu, że był jednym z najwybitniejszych polskich wojskowych. „Nie znosił moralizowania, ale był głęboko moralny. Nie tolerował obłudy i frazesów na temat dobra, ale nikomu nie dał się ubiec w niesieniu pomocy słabszym. Tam, gdzie się załamywano, szedł z dobrym słowem, a gdzie padano, podtrzymywał i dosłownie dźwigał” – to słowa Jana Hoppego, jego towarzysza z czasu katorżniczej pracy w syberyjskich lasach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.