Uciekła spod Damaszku na Śląsk

Przemysław Kucharczak

publikacja 17.01.2013 21:49

Migawki w mediach z ogarniętej krwawą wojną domową Syrii wydają się nam nieraz tak odległe. Tymczasem wśród nas, w Mikołowie, żyją ludzie, którzy z tego piekła się wyrwali.

Uciekła spod Damaszku na Śląsk 19-letnia Dalal Younes, uciekinierka z Syrii, na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach Przemysław Kucharczak/GN

Jest wśród nich 19-letnia Dalal Younes. Uciekła z ogarniętych walkami przedmieść Damaszku w lipcu zeszłego roku, razem z tatą Mohamadem. Nie dało się skorzystać z najbliższego lotniska w Damaszku, więc najpierw przekroczyli syryjsko-libańską granicę. Dopiero w Bejrucie, stolicy Libanu, wsiadła z tatą w samolot i przyleciała do Polski. Na Śląsku, w Orzeszu, czekali już na nich pozostali członkowie rodziny, którzy uciekli już w poprzednim miesiącu: mama Ilona, 17-letni brat Sharif i najmłodsza, 9-letnia siostra Natalia. Rodzina Younes jest syryjsko-polska: mama jest Polką rodem z Orzesza, tata jest Syryjczykiem. Dalal spędzała u dziadków w Orzeszu wakacje.

Bombardowani

Dalal najbardziej przeżyła wkroczenie armii rządowej do jej miejscowości Mlaiha w czerwcu zeszłego roku. – Tata w tym czasie był w pracy w aptece. Niestety, pod apteką zatrzymał się czołg i tata nie mógł wrócić do domu – wspomina. – Ten czołg strzelał przez całą noc! Tata dzwonił do nas i w słuchawce słyszeliśmy wystrzały tego czołgu. Byłam wtedy w domu z mamą, bratem i babcią – dodaje.

Dalal przeżyła też coś, czego na własnej skórze doświadczyli tylko starsi z czytelników, którzy pamiętają styczeń 1945 roku.

Otóż ta delikatna, ciemnooka i czarnowłosa dziewczyna przeżyła bombardowanie artyleryjskie jej miejscowości. Pociski wystrzeliwane z pobliskiej bazy armii rządowej spadały raz bliżej, raz dalej, a czasem tuż-tuż. Z każdym nadlatującym pociskiem zastanawiała się, czy tym razem już uderzy w ich dom. – Wtedy poczułam, co to jest strach przed śmiercią – mówi. – Nie zmrużyłam oka także przez dwie ostatnie noce przed wyjazdem. W ostatnią noc pocisk z moździerza trafił w szkołę naprzeciwko naszego mieszkania. A jeszcze noc wcześniej dokładnie pod naszym blokiem zgromadzili się rebelianci. Zaczęły się ich walki z siłami rządowymi. Zamknęliśmy żaluzje, ale i tak słyszeliśmy, jak ludzie umierali. To było straszne. Nie życzyłabym nikomu, żeby musiał przeżywać takie rzeczy, jak ja – mówi.

W jej miejscowości dochodziło też do pokojowych manifestacji, do których otwierali ogień żołnierze. Pod apteką jej rodziców zginęło dwóch demonstrantów. - Świat zastanawia się głównie nad tym, czy do Syrii wejdą z interwencją siły międzynarodowe, czy nie. A nikt nie myśli o tym, jak się czuje zwykły cywil, nastolatek, widząc jak giną ludzie, a uliczki, którymi chodził, zamieniają się w ruiny. Właśnie teraz w mojej miejscowości toczą się bardzo ciężkie walki. Trzy dni temu dowiedziałam się, że dom mojej babci został zbombardowany, zrównany z ziemią. Oglądam ciągle w internecie zdjęcia z Syrii i płaczę. Jak pan by się czuł, gdyby np. w Rybniku uliczki, którymi pan chodził od dzieciństwa, zostały zburzone? – pyta Dalal.

Dziewczyna była 17 stycznia 2013 roku gościem prelekcji „Konflikt w Syrii w kontekście starcia na Bliskim Wschodzie” na Uniwersytecie Śląskim. Nie chciała zdradzić, do której strony wojny domowej jest jej bliżej, żeby nie zaszkodzić krewnym, którzy zostali w jej rodzinnym kraju. Opowiadała więc wyłącznie o faktach, o tym, co widziała. – Nie każdy miał tę szansę, żeby wyjechać. Ludzie żyją teraz stłoczeni po mieszkaniach w centrum Damaszku, żyją z jakichś oszczędności, ale jak długo tak można? – pyta.

Bardziej zajmują się sobą

Dalal jest muzułmanką, podobnie jak jej rodzeństwo i ojciec. Mama jest chrześcijanką - ewangeliczką. W Syrii przed wojną ludzie różnych religii żyli najczęściej w zgodzie, inaczej niż w wielu innych krajach Bliskiego Wschodu; delegacje chrześcijan odwiedzały muzułmanów w czasie ich świąt, i odwrotnie. Czy kiedy wojna się skończy, nadal tak będzie? Można mieć poważne wątpliwości, bo wojny budzą demony.

A czy Dalal chciałaby po wojnie wrócić do Syrii?

– Zawsze chciałam studiować i mieszkać w Polsce. Ale teraz tęsknię za Syrią. Tam są ludzie bardzo serdeczni, rodzinni. W Polsce też się nigdy nie spotkałam z żadną przykrością, ale tu każdy bardziej zajmuje się sobą. W Syrii wszyscy są chętni do pomocy, a cała miejscowość to jest jedna rodzina – mówi. – Z drugiej strony w Polsce mogę sama decydować, co chcę robić, gdzie iść i z kim. Tam nie miałam takiej możliwości.

Państwo Younes wynajęli mieszkanie w Mikołowie. Ich sytuacja materialna jest trudna, bo na razie nie mają pracy. – Pomagają nam wujkowie, Uniwersytet Śląski... – mówi Dalal.

Zaś za granica

Jej rodzice poznali się przed laty na studiach farmaceutycznych w Sosnowcu, pobrali się i wyjechali do Syrii. Minęło jednak 20 lat, więc w tym czasie stracili już prawo do wykonywania zawodu w Polsce. Starają się je odzyskać, ale to jeszcze potrwa. Mamie Dalal zostały jeszcze trzy miesiące kursu. – Jednak nie musimy już codziennie bać się, czy przeżyjemy, czy tata wróci z apteki, czy bomba albo samochód pułapka nie wybuchnie nagle koło nas – mówi Dalal.

Dziewczyna jest teraz studentką Szkoły Języka i Kultury Polskiej UŚ. A od października chciałaby studiować anglistykę z tłumaczeniem arabskim. Gdzie? W Sosnowcu. Śląskiego poczucia humoru Dalal uczyć się nie musi; wyczuwa go już doskonale, bo z szelmowskim uśmiechem dodaje: – Czyli już za granicą.